Zsunęłam się z łóżka, na stopy wsunęłam puchate kapcie i zeszłam na dół po miodowo-drewnianych schodach, zostawiając delikatnie mówiąc nieporządek w pokoju.
W domu panowała cisza, rodziców jak zwykle nie było, przebrałam się w <klik> zrobiłam delikatny makijaż składający się z podkładu, odrobiny różu i tuszu do rzęs i zabrałam się do rozczesywania pasm, które po nocy wyglądały jak istny huragan, gdy były już gładkie spięłam je w pół kucyka, a luźne pasma puściłam do przodu*. Po porannej toalecie udałam się do dużej, jasnej i przestronnej kuchni całej urządzonej w bieli. Pobudził mnie zapach świeżych naleśników, które robiła Melisa.
-Dzień dobry Meliso.
-Ah, witam Cassie, jak się spało?
-Dobrze.
-Na śniadanie są naleśniki.
-Tak, wiem Meliso, zapach czuć w całym domu.
-Coś się stało Cassie, jesteś jakaś taka niewyraźna dzisiaj?
-Nic.
-Cassie, nie pracuję u was od wczoraj, dobrze cię znam, wiesz, że możesz mi powiedzieć
-Wiesz, wszyscy moi znajomi się bawią, korzystają z życia, a ja siedzę w domu i gadam z gosposią.-Na twarzy Melisy pojawiło się lekkie zmieszanie.
-Nie chciałam cię urazić, ale wiesz...
-Wiem-posłała mi uśmiech, chcesz się trochę rozerwać
-Tak!
-Może rodzice planują gdzieś wyjechać.
-Raczej nie, znasz ich, są pochłonięci pracą, a na Jess też nie mam co liczyć, niedługo wyjeżdża na obóz taneczny czy jak to tam się zwie.
-Wiesz, mogłabyś pojechać do Giny mojej przyjaciółki do Australii, ma 3 dzieci
-Myślisz, że nie będę przeszkadzać?
-Nie, Gina jest bardzo miła i otwarta, jest sama z trójką chłopaków, dotrzymasz jej towarzystwa.
-A rodzice? Myślisz, ze się zgodzą?
-O nic się nie martw, porozmawiam z nimi.
-Dziękuję Meliso, ucałowałam ją w policzek.
-Nie ma za co, jedz śniadanie, bo wystygnie.-zabrałam się za pochłanianie talerza naleśników z syropem malinowym
***
-Hej Cass, co tam?-do pokoju weszła wysoka szatynka, skórę miała śniadą, oczy ciemno brązowe, momentami czarne, co mnie przerażało, była szczupła, a na jej twarzy malował się szeroki uśmiech. Ubrana była w czarny top w białe stokrotki, sprane dżinsy i brzoskwiniowe trampki, które upolowała na przecenie.<klik>-Pamiętasz jak dzisiaj rozmawiałyśmy przez telefon i powiedziałam ci o pomyśle Melisy?
-Tak.
-Zgodzili się, jutro jadę do Melbourne!-obie zaczęłyśmy piszczeć ze szczęścia i skakać po całym pokoju, możliwe, ze wywołałyśmy małe trzęsienie ziemi, ale nie to było teraz ważne.
-Nie będziemy się w ogóle widywać, przez to i przez mój obóz
-Jess...Wtuliłam się w brązowooką i jednocześnie zaczęłyśmy płakać
-Będę tęsknić Cass
-Myślisz, że ja nie, ale będziemy do siebie dzwonić, jakoś będzie, a teraz pomóż mi się spakować-otarłam łzy spływające po policzkach i zabrałyśmy się do pakowania najpotrzebniejszych rzeczy, mimo iż wzięłam tylko "niezbędne" według mnie ubrania, to i tak moja różowa walizka ledwo się domknęła. Zapakowałam jeszcze wspólne zdjęcie z rodzicami, chciałam, żeby przy najmniej na zdjęci byli przy mnie (...)e
-Cass, Cass żyjesz?-Jessie machała mi ręką prze oczami
-yy..tak, w porządku
-Nie wyglądasz na ogarniętą, ciągle chodzisz zamyślona.
-Ubzdurałaś sobie.
-Mówię co widzę, nieważne o której masz jutro samolot?
-o 8.00
-Odwiozę cię
-Nie trzeba, wezmę taksówkę.
-Nie ma mowy, zanim dotrzesz do lotniska 3 razy przejedzie cię autobus, bo ciągle bujasz w obłokach.
-Jesteś wredna
-I dlatego się ze mną przyjaźnisz-posłała mi szeroki uśmiech-coś zaczęło wibrować w kieszeni Jess, odebrała telefon, pokiwała głową, a telefon ponownie znalazł się w kieszeni spodenek Jessy.
-Muszę lecieć, do zobaczenia jutro, tylko błagam nastaw budzik 10 minut wcześniej, żebym znowu nie musiała na Ciebie czekać.
-Postaram się
-Pa
-Pa-brązowooka ulotniła się z mojego pokoju, a ja znowu zostałam sama.
Spojrzałam na zegarek, dochodziła 20, poszłam wziąć prysznic. Zdjęłam ciuchy, które wylądowały w koszu na brudne ubrania, weszłam do przeszklonej kabiny, odkręciłam wodę, która powoli, delikatną stróżką spływała po moim ciele, na którym pojawiła się gęsia skórka. Cała łazienka była przepełniona delikatnym zapachem brzoskwini i aloesu mojego żelu, który wycisnęłam na dłoń, umyła ciało, spłukałam się silnym strumieniem, wyszłam na miękki dywanik, wytarłam ciało i wmasowałam w ciało kojący aloesowy balsam-lubiłam o siebie dbać.
Założyłam satynową piżamę w odcieniu przygaszonego różu, dosłownie rzuciłam się na łóżko i momentalnie zasnęłam.
*****************************************
*Ten pół kucyk to aktualna fryzura Ariany, nie wiem dlaczego, ale akurat tak sobie wyobrażam Cass.
Z całego serca pragnę podziękować za 100 wejść na mojego bloga, ogromnie mnie to cieszy i daje dużą motywacje, dlatego dzisiaj dodałam post. Kolejny pojawi się w środę, a kolejny w piątek, jeśli jeszcze coś jest niezrozumiałe to proszę pytajcie, nie gryzę :)
Jak zwykle czekam na KAŻDE komentarze, luv ya xx